網路城邦
上一篇 回創作列表 下一篇  字體:
Samotna wysepka na Wiśle
2008/08/25 12:56:10瀏覽237|回應0|推薦0
W 2003 roku, kiedy całą Polskę obiegła informacja o gołębim mięsie w zamrażarce wietnamskiego baru, cała Polska zaczęła bojkotować azjatyckie restauracje. Zaraz potem wybuchła epidemia SARS. Dodatkowa recesja gospodarcza przed wstąpieniem do UE sprawiła, że orientalne restauracje z trudem walczyły o przetrwanie. W tym czasie mieszkał w Krakowie pewien człowiek. Pochodził z bogatej rodziny rolników z prowincji Hebei. W czasie rewolucji kulturalnej spędził dwa lata w więzieniu, przyjaźnił się ze sporo starszym Nie Gannu, chińskim intelektualistą z krwi i kości. Serdeczny przyjaciel najbliższego otrzymaniu literackiej nagrody Nobla chińskiego poety Bei Dao, „łącznościowiec” wczesnego pekińskiego koła literackiego „Pionierzy”, w latach dziewięćdziesiątych przybył do Krakowa i otwarł chińską restaurację. Kilkanaście lat po tym poddał się rezygnacji; załamał się interes, załamał się człowiek. Człowiek ten nazywał się Liu Yu, dla znajomych Stary Liu.

Gwałcąca człowieczeństwo rewolucja kulturalna niesłusznie skazała Starego Liu na więzienie. Zasłużył sobie nań tylko jednym twierdzeniem logicznym: „Każdy człowiek popełnia błędy. Mao Zedong jest człowiekiem, więc Mao Zedong też może popełniać błędy”. Mimo że po wyjściu z więzienia potulnie zajął się pracą w redakcji, jednak po reformie gospodarczej i otwarciu rynku Partia Komunistyczna traciła poziom i Stary Liu postanowił opuścić Ojczyznę. Mówił sobie: skoro i tak nie ma już nadziei dla Chin, to może chociaż zobaczę kawałek świata. Jednak zaraz po wyjeździe okazało się, że nie opanował on w wystarczającym stopniu języka angielskiego, którego uczył się sam w więzieniu. Niemożność dogadania się i walka o przeżycie znów uwięziła Starego Liu, tym razem na zapleczu malutkiej restauracji. Stary Liu pocieszał się- ojciec mówił, że mała restauracja to idealne rozwiązanie dla intelektualisty; nie umrzesz z głodu i masz dużo czasu na czytanie książek.

Stary Liu otwarł małą pekińską restauracyjkę w akademiku UJ. Tak się poznaliśmy, gospodarz z Północy i zielony jak szczypiorek na wiosnę koleś. Rewolucja kulturalna sprawiła, że Stary Liu podchodził do polityki bardzo ostrożnie, lubił dyskutować o robieniu filmów, dokumentów, o filozofii raczej zachodniej, o literaturze. Opowiadał o swoich wojażach po Chinach zaraz po zakończeniu rewolucji, jak odwiedził osobiście jednego z ostatnich na świecie mistrzów guqin (stary chiński instrument muzyczny), rozmawialiśmy o Zhong Acheng, sławnym pisarzu, z którym dorastał, o Chen Kai-ge, reżyserze. W ciągu dwóch lat znajomości często zwierzał mi się z marzeń o życiu na emeryturze: wrócić do Pekinu, kupić Wolksvagena Golfa, aparat fotograficzny Hasselblada i wędrować z nim po całym świecie w pogoni za marzeniami z młodości. Miałem juz zaproszenie do Pekinu i obietnicę fantastycznych podróży ze starym przyjacielem. Niestety. Marzenia się nie ziściły. W roku, kiedy interesy szły najsłabiej, w płucu Starego Liu wykryto guza wielkości pięści. Restauracja zwinięta, człowiek się załamał. Nie minęło pół roku, jak Stary Liu odszedł na dobre. Przez ostatnie dwa lata Jego życia, korzystając z wygód mieszkania w akademiku i poczucia wspólnoty języka, często wpadałem w odwiedziny do Starego Liu, razem przesiadywaliśmy do późnej nocy. Uczył mnie fotografii, próbowaliśmy dyskutować o takich twórcach jak Peng Youlan, Qu Qiubai (literat okresu rewolucji), Thoreau, Kafka. Może było tak, że byłem jedyną pociechą dla przybysza, który opuścił rodzinne strony i stracił na obczyźnie możliwość posługiwania się ojczystym językiem. Myślę sobie- to zaszczyt. Ale czuję tez żal.

W chińskim świecie sztuki Stary Liu nie rzucał sie w oczy, jednak w jego otoczeniu aż roilo się od znanych osobistości, można było swobodnie dyskutować, nawet w Polsce Jego możliwości językowe nie należały do przeciętnych. Jednak dla Starego Liu, który opuścił swój kraj w średnim wieku, świergotliwe dżwięki słowiańskiego języka były jak plusk wody w Wiśle, nieśpiesznie przepływały, jednak nie wzbudzały fal. W tej pułapce „zaniemówienia” na obczyźnie, Stary Liu mógł jedynie opierać się na strzępkach informacji cudem dochodzących na zaplecze restauracji, aby próbować odpowiedzieć na pytanie „co to jest uczciwość polskich intelektualistów”. Przez stulecia Wisła wijąc się przepływała przez żyzne ziemie Europy Środkowej, nawadniając i otaczając opieką macierz wszystkich Polaków. Stary Liu stawał na Wzgórzu Wawelskim , przyglądał się migotliwej tafli wiślanej wody i zastanawiał się, co Polska, i Europa wogóle, może dać Chinom. Co Chiny mogą dać światu? Zostawiając za sobą Ojczyznę, opuszczając rodzinę i przyjaciół, a jednocześnie nie będąc w stanie stać się częścią innego społeczeństwa, Stary Liu był jak łacha piasku pośrodku rzeki, mała piaszczysta wysepka opływana przez wodę, z której wędrowne ptaki odleciały, słychać tylko zawodzenie chłodnego wiatru. Nigdy nie zbliży się do brzegu.

Powracam wspomnieniami do pierwszego lata dwudziestego pierwszego wieku. Wtedy to, jak Stary Liu, postanowiłem zobaczyć świat. Wybrałem Europę, a szczególnie Europę Środkową, nie oswojoną jeszcze przez przybyszy z Azji jak Północ i Zachód. Chciałem przyjrzeć się innej, wspaniałej cywilizacji. Kiedy z pokładu samolotu przyglądałem się ustawionym w szeregu samolotom wojskowym i żołnierzom w mundurach maskujących na lotnisku w Balicach, serce zabiło mi niespokojnie. Kiedy postawiłem pierwszy krok na polskiej ziemi, nie wytrzymałem i zacząłem zgadywać,co to jest za kraj, niegdyś komunistyczny, ta Polska.

W dniu, kiedy dotarłem do Polski, z powodu bariery językowej, zdarzyło mi się niespodziewanie odwiedzić Plac Centralny w Nowej Hucie, wzniesione w duchu realnego socjalizmu surowe, monumentalne budowle, proste i o przesadnie monotonnej kolorystyce. W cieniu potężnych konstrukcji nie zauważyłem dynamcznego rozkwitu, jaki powinienem zastać po reformie gospodarczej. To było moje pierwsze wrażenie z Polski, trening szokowy. Następnego dnia serdeczny młody chłopak zaprowadził mnie wreszcie na rynek Starego Miasta- honor, który powinien spotkać każdego po przybyciu do Polski. Przy akompaniamencie melodyjnych dźwięków ulicznych grajków rozpoczęła się moja krakowska kariera.

Przez te pięć lat pojawiali się i znikali podobni do mnie wędrowcy. Często przysiadali na chwilę w Krakowie, aby wkrótce wrócić do przytulnego domu, kontynuować podróż jaką jest ludzkie życie. Ja zostawałem. Nie wiem, czy wciąż zachowując marzenia, czy też walcząc i użerając się z rzeczywistościa. Już mogę wypić więcej, sposobem chodzenia coraz bardziej przypominam Polaka. Rodzice w domu nagle się zestarzeli, zniknęły gdzieś i nie wrócą Ich mocne ramiona z dziecięcych wspomnień. Nagle, gwałtownie dochodzi do mnie, że przyszła pora, aby zakończyć życie w Polsce.

Ale myśl o zakończeniu wywołuje tylko zakłopotanie i poczucie winy. Bolesna i nierówna walka z językiem polskim, studia; chciałbym przez innych zrozumieć siebie. Marzę o odkryciu, na czym polega wyjątkowość kultury polskiej, i o wykorzystaniu tej wiedzy do badania charakterystyki kultury chińskiej, to znów czuję, że nie mam czasu. Przecież po pięciu latach coś powinno było zostać. Jestem niespokojny, zawsze wydaje mi się, że to zadanie mnie przerasta. Podsumowanie będzie bardzo trudne.

Przypomina mi się Stary Liu, jak mówił: największa różnica charakterów między Chińczykiem a Polakiem, czy też Europejczykiem w ogóle jest taka: Chińczycy są introwertyczni, a Europejczycy ekstrawertyczni. Pod wpływem kultury taiostycznej Chińczycy poszukują całkowitej harmonii, włączając w to relacje międzyludzkie w spoleczeństwie, jak również harmonię wewnętrzną każdego człowieka. Akcentowany jest wewnętrzny dialog, poszukiwanie równowagi ducha. Kiedy pojawia się zdenerwowanie, przygnębienie, gniew, lęk lub powstaje jakikolwiek problem, Chińczyk zacznie od zapytania siebie samego: do czego podszedłem zbyt beztrosko? Gdzie brak przemyślenia lub wiedzy? Zawsze uważa, żeby nie popełnić błędu. Śmiertelnie obawia się, że w pośpiechu zada nieprzemyślane pytanie wzbudzając śmiech słuchaczy. Tak samo obawia się, że wygląd przerażonego zniszczy jego wewnętrzną równowagę. Zarówno Stary Liu jak i ja mamy podobne zdanie: kiedy Europejczyk odczuwa niepokój w sercu, pierwszym obiektem, do którego się zwraca, jest inna osoba. „Inni” są najważniejszymi partnerami w dialogu. Kiedy tylko pojawia się problem lub impresja, to trzeba znaleźć sposób wyrażenia emocji- wygłosić coś, natychmiast zapytać, wyśpiewać. Dlatego też dla Chińczyków Europejczycy są trochę za bardzo ekstrawertyczni, często zachowują się w niewyszukany i niewłaściwy sposób, czasem nawet agresywnie. Chińczycy dla Europejczyków natomiast są bardzo tajemniczy, nieśmiali i cisi, a nawet bez charakteru, ofermowaci.

W epistemologii, chiński punkt widzenia głoszący, że „nie da się przekazać, trzeba to sobie uświadomić samemu” jest myśleniem obrazkowym, intuicyjnym bądź percepcyjnym. W dążeniu do wiedzy zachowana jest kolejność od ogółu do szczegółu. Najpierw zdobyć nalezy wiedzę całościową, a potem analizować szczegóły. Europejska logika wymaga myślenia liniowego, wymagana jest definicja, analiza logiczna. Najpierw wybierany jest jeden punkt, od którego zaczyna się pogłębiona analiza, a następnie gromadzi się wiedzę, która daje obraz całościowy. Dla Chińczyków „okrag” to okrąg. Mogą oni uczyć dzieci pokazując im okrągłe słońce, kulę ziemską, oponę, mimo, że nie są one idealnie okrągłe. Europejscy naukowcy najpierw muszą wytłumaczyć, że „okrąg” jest dwuwymiarowy, że jest to zbiór punktów oddalony o taką samą odległość od jakiegoś punktu. Opierając się na tym wzorcu, mierzą różne rzeczy i oceniają, czy mają one cechy „okręgu”. Ta podstawowa różnica sprawia, że Europejczykom kultura chińska wydaje się trudna do zrozumienia; a po pierwsze i najważniejsze, holistyczna analiza sprawia, że Chińczyk milknie tym bardziej, im bliżej jest ostatecznego zbadania problemów astronomii, geografii czy nauk społecznych.

Wyciszenie i introwertyzm, koncentracja na myśleniu obrazkowym i brak doświadczenia w przeprowadzaniu operacji logicznych sprawia, że korzystający z wiedzy i doświadczenia kultury chińskiej ludzie nie odnajdują się w uniwersalnej kulturze europejskiej. Chińska kultura jest dumą, ale i obciążeniem. Jeśli nie chce się zrezygnować z niej, to musi się podążać ścieżką wytyczoną przez starożytnych mistrzów. Jeżeli jednak chcesz dobrze zrozumieć Europę, musisz poświęcić na to kilkadziesiąt lat, zrezygnować z myślenia obrazami, dogłębnie zmienić sposób myślenia , zaczynając od europejskiej filozofii. Życie ludzkie jest ograniczone. W krótkim czasie, w ciągu kilkunastu lat na przykład , nie da się do końca zbadać obydwu subtelnych i głębokich zagadnień dwóch różnych systemów. Weźmy na przykład mnie. Dopiero kiedy zabrałem się do pisania zakończenia, odczułem, że dzieje się ze mną to samo, co ze Starym Liu. Nie wiadomo jak i kiedy, znalazłem się na samotnej, piaszczystej wysepce na środku Wisły i utknąłem tam. Ani kroku w przód, ani kroku w tył.

Historia Starego Liu jest być może dramatem małego człowieka w absurdalnym okresie historii Chin. Może jest nieuniknioną konsekwencją zderzenia dwóch różnych kultur. Być może zakończenie historii Starego Liu jest akurat początkiem mojej. Będąc cudzoziemcem żyjącym z dala od kraju nie możemy naszego kraju opuścić. Mamy wobec niego zbyt wiele sentymentu i przywiązania. Chcemy stawać na głowie, zdobywać świat, być godnym przedstawicielem swojej kultury. Jednak przy tak olbrzymiej różnicy między Wschodem a Zachodem, sami jak palec, nie radzimy sobie. Jak Stary Liu. Przybyłem tu młodszy, w lepszej niż On sytuacji ekonomicznej i doskonale zdaję sobie sprawę ze swojego szczęścia. Ciekawi mnie tylko, czy zakończenie mojego życia w Polsce będzie początkiem dla kogoś innego? Czy ktoś znów niechcący wyląduje na piaszczystej, wiślanej wysepce?(Tłumaczenie Ewa Chmielowska)
( 心情隨筆其他 )
回應 推薦文章 列印 加入我的文摘
上一篇 回創作列表 下一篇

引用
引用網址:https://classic-blog.udn.com/article/trackback.jsp?uid=xiaolaoshu&aid=2159876